Relacja – dzień 4

Relacja – dzień 4

ROZŁĄKA
Stare przysłowie mówiące o tym, że nigdy nie wchodzi się do tej samej rzeki można rozumieć na wiele sposobów. Dla jednych to ostrzeżenie, dla mnie raczej informacja, że za każdym razem sytuacja jest inna. I tak też w praktyce to wygląda, znów okazuje się, że nie sposób pisać scenariuszy na każdy dzień, one piszą się same. Napisać w kilku słowach, że wczorajszy dzień był jedną wielką przygodą to jak nic nie napisać, a próbować wyjaśnić kto co dokładnie przeżył na swój sposób to karkołomne zadanie, nie podejmę się go. Ale tak w skrócie.

WYSPA KORMORANÓW
Wyspa kormoranów to kluczowe miejsce dla opowieści i punkt zwrotny całego dnia. Po około 5km od startu, po spokojnym wiosłowaniu przy flaucie docieramy do miejsca, w którym sytuacja na wodzie nagle zaczęła się zmieniać i Wisła pokazała, że my możemy mieć swój plan, ale ona ma też swój własny.

PRAWO I LEWOBRZEŻNI
Spore fale tuż przy wyspie rozdzieliły nas na miłośników podziwiania lewej strony Wisły i miłośników podziwiania prawej. Niby nic nadzwyczajnego, ale ten narzucony podział okazał się nieodwracalny, a brzegi zalewu włocławskiego tylko się od siebie oddalały. Zalew w najszerszym miejscu ma ponad 2km i mniej więcej tyle nas dzieliło.

DMIJ ODYNIE!! ALBO NIE
Podjęliśmy próbę przebicia się w kierunku tratwy. Fale bujały, a woda wydzierała się do środka, co było całkiem ekscytujące. Mój kompan darł się na cały głos „Dmij Odynie!” Jakby chciał go sprowokować do jeszcze większego wysiłku. Odyn dął na tyle mocno, że musieliśmy powrócić. I tak sobie płynęliśmy przy samym brzegu, pod fale z maksymalną prędkością 4,2km/h. Za to widoki cudne, orzeł bielik przy śniadaniu na wyciągnięcie ręki, a potem taniec orłów w większej grupie. Nasze wyczyny obserwował również biały daniel.

POMOCNA DŁOŃ
Zabrakło nam 14 km aby skończyć odcinek ale fale tylko rosły, trudno było uwierzyć że to rzeka i że posiada jakiekolwiek nurt. Z pomocą przybyła motorówka i skończyło się pełną wrażeń podwózką do Dobrzynia nad Wisłą gdzie czekał już na nas porządny obiad. Dzięki Tomek, oraz cała ekipo dobrych ludzi. Tylko Jaszczomb był niezadowolony i z zazdrością zerkał na holowany kajak Rysia, który musiał zostać wciągnięty na pokład motorówki. Bo przecież Jaszczomb kocha przygody i po to został odlany.

PRZEPROSINY
Jaszczombiu drogi, przepraszamy cie za wczorajsze podejrzenia o wady konstrukcyjne. Wspaniale rozbijałeś fale i odprowadzałeś wodę wyżłobieniami. Teraz rozumiemy, że wcześniej nie miałeś warunków by pokazać na co cię stać. Ruszamy dalej, chyba nie ma sensu przedstawiać naszych dalszych planów 😉

Skip to content