Relacja – dzień 7
Dzień 7. TO UN !
Kap, kap, kap… Dziś zacznę trochę od końca, bo właśnie znalazłem chwilę na napisanie czegokolwiek. Leżę na podłodze sali gimnastycznej OSIR w Gniewie, jest bardzo cicho, bo nikogo nie ma, poza chyba śpiącym już Wojtkiem i mną. Jest chwila po dwudziestej. Słychać tylko jednostajne kapanie wody z przewieszonych wszędzie mokrych ubrań.
Kolejne oblicza Wisły. Dziś poznaliśmy kolejne dwa oblicza -Wisłę wietrzną i Wisłę deszczową. Bardzo ciężko płynie się pod wiatr. Ciepła woda Wisły rozbija się o kajaki i wpada na do środka. Ta błyskawicznie stygnie i powoduje wychłodzenia. „ Najgorszy jest wiat”. Deszcz za to jest super, wszystkim bardzo się spodobała nasza pogoda po kilku dniach upałów. Gdy przyszedł deszcz woda się uspokoiła, a samo płynięcie było już przyjemne.
Dziś przepłynęliśmy 46 kilometrów, większość w deszczu, wątpię, że do jutra cokolwiek wyschnie.
Dziury w pamięci. Jest mi tak dobrze bez ciągłych telefonów, maili i pośpiechu, tego ciągłego skupienia, że aż tracę rachubę dni. Ale słyszę, że inni mają podobnie. Muszę mocno się skupić, ale już tylko po to by sobie przypomnieć jaki dziś dzień.
Pierwsza Dziura. Dowiedziałem się od ratownika, że w potocznym języku jestem „ pierwszą dziurą – szlakowym” ( siedzę z przodu i wytyczam szlak). Nie chcę być pierwszą dziurą !
To un ! Grać ! Nie, to nie un. Nie grać !
Ognisko. Zapomniałem wczoraj napisać, że w Grudziądzu mieliśmy pierwsze ognisko. Wcześniej się nie udało, chociaż były okoliczności a wczoraj się udało – w centrum miasta.
Wszystkie Ryśki to fajne chłopy. Dziś 77 urodziny Rysia, który bez dwóch zdań jest największym twardzielem spływu. Są goście, tort, toasty.
Jednak na ludowo. Dziś w Nowem nie lada przywitanie. Wykrakałem Dzieci z Kociewia w strojach ludowych i wierszami na ustach. Sceny jak w filmów. Te dzieciaki dodały nam energii.
Piana nie jest głupia. Kiedy na Wiśle wieje i jest fala, to nie da się płynąć po znakach, to by kosztowało zbyt dużo energii. Dowiedzieliśmy się jednak od sternika, że sposobem jest płynięcie razem z pianą na rzece, ona wie najlepiej którędy najłatwiej spłynąć, bo przecież nie jest głupia.
Dziś minął 7 dzień spływu, policzyłem na palcach szybko, prawdopodobnie jest czwartek.
Już płynę !!Wczorajsza noc, scena z pokoju w Marinie, mówię: „ Sławek idziemy spać tylko zamknij to okno dachowe nad twoim łóżkiem, bo w nocy może padać”. Sławek postanawia zaryzykować. W środku nocy w pokoju zamieszanie, Sławek siedzi na łóżku i macha rękami jak by wiosłował. Rozpadał się deszcz. Chlapiąca na niego woda wywołała odruch wiosłowania. Było widać, że jest szczęśliwy.
Widoki na schodach do ośrodka w Gniewie były naprawdę piękne, trudno oderwać wzrok.