Relacja – dzień 8

Relacja – dzień 8

Dzień 8 ILU NAS, TYLE SPŁYWÓW
Nie myśleć. Kiedy Adam dolewa paliwa do tratwy nie możemy się ruszać . Nie mamy też i oddychać, ani myśleć. Lubimy kiedy Adam dolewa paliwa.
Przełom? Nigdy! O mały włos a Rysiu prawie dotknął tratwy, zabrakło dosłownie kilku centymetrów. Próbowaliśmy podstępem ale jak zobaczył, że chcemy to uwiecznić, to zrobił unik. Co za gość, od początku nie odpoczął na tratwie nawet na minutę.
Lustro. Dziś tafla wody na Wiśle była najpiękniejsza, wydawała się chłodna i gęsta jak zmrożona wódka. Wisła – wróżka ?
Rano opuściliśmy Gniew, po 30 kilometrach dobiliśmy do Tczewa, gdzie warunki, które zastaliśmy bardziej by sugerowały, że to właśnie jest wielki finał, a nie przedostatni dzień misji. Sławek z załogi JASZCZOMBA – dzięki.
Zasnąłem dziś na tratwie, przyznam czasem nie chcę się już wiosłować. Myślę, że dobrze przespałem dwie noce, resztę średnio lub prawie wcale. Nie balujemy do późna, najczęściej kręcimy się na materacach oczekując świtu.
Co dalej? W ekipie pojawiają się pierwsze podsumowania i żal, że koniec już jutro. Czy to trwało miesiąc, czy chwilę? Ciężko napisać. Po powrocie szybko trzeba zabrać się za jakiś kolejny duży projekt, kolejny cel.
Kolejne urodziny. Dziś kolejne urodziny, tym razem Marcin. Marcin sto lat – tylko nie zużyj ich wszystkich na obróbkę materiałów z wyprawy, które się nagromadziły.
Kilkanaście różnych spływów. Opisuję to co zauważyłem, i co widziałem. Każdy z nas realizuje swój spływ. Każdy z nas ma swoją historię spływu. Wy poznajecie moją. Niektóre z tych historii mogą być krótkie, niektóre długie, pewnie zdarzy się jakaś mniej ciekawa. Ta jest jaka jest.
Jutro wypływamy do Mikoszewa, nie mamy ustalonego samego finału imprezy, pogoda zapowiada się fatalna – to ona może zadecydować.
Rodzina. Ci wszyscy wokół to już jakby rodzina. Dziś przy stole posłuchaliśmy trochę muzyki z głośnika, to pierwszy taki przypadek od startu 🙂 Zrobiło się uroczyście, wskoczyliśmy w najmniej śmierdzące ciuchy. Było gwarno i wesoło, dominowały żeglarskie opowieści, oczywiście inspirowane naszymi przygodami.
Ruszamy dalej.
Co było w Tczewie, zostaje w Tczewie.
Skip to content