Relacja – dzień 3

Relacja – dzień 3

Dzień 3. FALSTART
Lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, lewa, lewa! lewa!! lewa !!! k…. znów krzaki… Dziś Jaszczomb nas nie słuchał.
Jaszczomb. To mój i mojego nieocenionego partnera kajak. Do dziś bez zarzutu. Wspaniały model. Ale dziś jakieś fochy niezrozumiałe zachowania, my chcemy w prawo, on chce w lewo. I w krzaki, i w krzaki.
Falstart. Dziś zaliczyliśmy spektakularny falstart. Do tej pory płynęliśmy w ósemkę. Dziś ruszyło z Golubia – Dobrzynia 19 osób. Nie łatwo utrzymać w ryzach taką grupę gdy rzeka płynie. Na trasie miały nas witać dwie grupy entuzjastów: strażacy i gospodynie z Olszówki. Niestety, gdy dotarły na miejsce, po nas zostały tylko bąble na Drwęcy. Podobno nikt wcześniej tak szybko nie płynął. Przepraszamy. Pewnych spraw nie da się przewidzieć. Na pewno drożdżówka była pyszna.
Będę szczery. Dziś momentami było monotonnie. Porównując do dwóch pierwszych dni, dziś było nudno. Krajobrazy piękne, ale monotonne. Wszystko się zmieniło 10 km przed celem. Niebo fioletowe, wiatr, deszcz, pioruny. Nagle ubieramy kapoki, niepokój rośnie. Rodzi się dyskusja. Część chcę zaryzykować i dokończyć, część nie chce ryzykować. Spór ucina ratownik. „ Nie wyrażam zgody na płynięcie”. Koniec tematu. Dzielimy się na grupy, do bazy jedziemy busem.
Kierowniku daj piątala. Trafiam do grupy, która musi poczekać na transport. Idziemy pieszo do Lubicza. Czekamy na busa oparci o ścianę Netto – jest ciepła i przyjemna a my mokrzy. Wyglądamy jak menele, ale jest śmiesznie.
W samotną podróż wyrusza Krzysztof Dąbrowski. Jako przedstawiciel Wąbrzeźna kontynuuje podróż i ratuje nasz honor.
Kryzys. To dziś popularne słowo.
Sztab. Nad naszą ekspedycją czuwa cały sztab ludzi. Dojeżdżają, pomagają. Tej pracy nie widać, ale jest ogromna. Dochodzą do nas wieści o wsparciu ale też o hejcie. Nie bierzemy do bani. Promocja miasta jest znakomita, pomysł chwycił, samorządy które nas goszczą czują potencjał, jesteśmy dopieszczeni.
Dziś było ciężko. Mieliśmy iść spać szybko. Tymczasem siedzimy przy stole przy opowieściach z Krypty.
Jest MUZYKA! Z ostatniej chwili! Mamy Keyboard. Wojtek gra! Śpiewamy. Brakowało tego!
Wojciech. On nie patrzy na nuty. On nie musi znać utworu, a muzyka płynie. To mój osobisty mistrz !
Gitary są passe! Teraz na biwaki zabiera się Keyboardy!
Zrobiliśmy dziś 40 km. Jest Wisła.
Skip to content